0
Tom Stedd 13 czerwca 2019 19:08
Poprzednia relacja z Wilna miała charakter bardzo poważny, dlatego obecna będzie luźniejsza. Otóż chciałbym przedstawić wam krótkie wycieczki do Solecznik i Druskiennik. Hmmm, mi też te nazwy nie mówiły za wiele, więc nie martwcie się, że nie słyszeliście o tych miejscach.

Na początek dygresja. Jakoś tak się złożyło, że wyjazd do Wilna przeplatał mi się z osobą Adama Mickiewicza. Spałem w obiekcie sąsiadującym z kamienicą, w której mieszkał nasz wieszcz.

1.jpg


Wielokrotnie przechodziłem koło tego domu, z którego Mickiewicz w 1824r. wyjechał na zesłanie do Rosji, nie wracając już nigdy do Wilna.

2.jpg


Kolejny „kontakt” z poetą miałem w Solecznikach. Udałem się do tej miejscowości prawie że w ciemno, nie wiedząc nic o niej, a jedynie mając w głowie jakieś przebłyski, że skądś kojarzę tą nazwę. Na miejscu okazało się, że to jedno z większych skupisk Polaków na Litwie, ale szczerze mówiąc, nie ma za bardzo po co jechać do Solecznik. Jak przyznali napotkani mieszkańcy, jest to większa wieś, która nie ma ani zabytków, ani wielkiej przeszłości. W centrum przed urzędem miasta stoi pomnik Mickiewicza (co za niespodzianka), a kolejny mocny akcent mickiewiczowski znajduje się przy kościele katolickim. Otóż z budowlą sąsiaduje cmentarz, na którym nasz poeta na żywo obserwował w listopadzie 1821 roku obrzęd „dziadów”, przeniesiony potem literacko do swoich dzieł.

3.jpg


Wracając busem z Solecznik uciąłem sobie tradycyjnie pogawędkę z tubylcem. Jak przyznał, na Litwie nie żyje się za łatwo od momentu wprowadzenia euro. Wbrew temu, co przekazują niektóre media, ceny drastycznie wzrosły i dlatego mieszkańcy - głównie terenów przygranicznych - przyjeżdżają do Polski na zakupy. Co ciekawe, często bardziej opłaca się sprowadzić firmy z Polski, by wykonały np. prace budowlane, niż płacić miejscowym. Soleczniki to miejscowość przygraniczna z Białorusią, dlatego można podobno kupić tanio artykuły z kontrabandy, jak papierosy, czy alkohol. Całkiem przyzwoite papierosy można kupić od „mrówek” za nieco ponad 1 euro, a litr gorzałki za 3 euro. Mnie na dworcu zagadnął jakiś przemytnik niskiej klasy, ale nie skorzystałem z jego usług, więc nie wiem, czy te ceny są prawdziwe.
Soleczniki były rozczarowaniem turystycznym, ale kolejna miejscowość zwiedzona przeze mnie zrekompensowała niedosyt. Druskienniki położone są ok. 130 km od Wilna, a dojazd autobusem kosztuje ok. 12 euro w jedną stronę. Jak widać, ceny przejazdów nie są małe.

4.jpg


Druskienniki to kurort sanatoryjny. Dominują goście z Litwy i Białorusi, zdecydowanie mniej niż kiedyś jest Rosjan, którym Putin „sugeruje” sanatoria na Krymie. Druskienniki nie są dużą miejscowością, można zwiedzić ją spokojnie w ciągu kilku godzin. Jedna informacja turystyczna znajduje się w budynku dworca autobusowego, a druga w centrum miasta. Można otrzymać mapki, ulotki, pamiątki, czyli oczywiste oczywistości znane z każdej informacji.
Druskienniki związane były oczywiście z Polską, to tutaj np. kwitł romans marszałka Piłsudskiego z pewną damą, która zeszła z tego świata w sposób nie całkiem naturalny. Podejrzewano otrucie inspirowane albo przez współpracowników Piłsudskiego, albo przez jego żonę. Prawda nie została do końca wyjaśniona, więc duża doza tajemnicy otacza ten romans.
Jak przystało na ośrodek sanatoryjny, jest park zdrojowy, pijalnie wód (0,10 euro za plastikowy kubeczek i delektowanie się do woli wodą albo lekko słoną, albo lekko śmierdzącą jajkami). Parki i alejki wzdłuż Niemna to romantyczniejsza część miasta, natomiast zderzeniem z nowoczesnością są różnego rodzaju hulajnogi, rowery, czy inne wehikuły znane z turystycznych miejscowości na całym świecie.

5.jpg



6.jpg



7.jpg


W mieście można spotkać dużo reprodukcji obrazów znanego litewskiego malarza Ciurlionisa (szczerze mówiąc, to nigdy wcześniej o nim nie słyszałem). Nie znam się zupełnie na sztuce, dlatego nie oceniam jego twórczości. Dość powiedzieć, że dorobił się własnej ulicy i własnego muzeum.

8.jpg



9.jpg



10.jpg


W Druskiennikach znajdują się dwa obiekty jedyne w swoim rodzaju na Litwie: największy aquapark i jedyna w kraju kolejka linowa. Niestety, nie ma możliwości obejrzenia basenów z zewnątrz, a jedynie po nabyciu biletów wstępu. Obiekt – a właściwie jego korytarze wewnątrz - robią wrażenie swoimi rozmiarami i wystrojem, a jeśli dodać do tego, że oferuje różne zabiegi SPA i odnowy biologicznej w niemałych cenach, to śmiało można nazwać aquapark luksusowym.

11.jpg



12.jpg


Kolejka linowa prowadzi na drugi brzeg Niemna, oferując przejażdżkę nad parkami. Celem wagoników jest Snow Arena. Nazwa nie jest przypadkowa, ponieważ jest to ośrodek sportów zimowych, ale nie wiem, czy funkcjonujący w miesiącach letnich, ponieważ nie skusiłem się na przejazd fenikularem. Jako ciekawostkę podam fakt, że przy kasach wystawiona jest reklama, że za 5 euro można wykupić wyjazd na Białoruś bez wizy i to do 10 dni. Niestety, nie dopytałem się o szczegóły, bo nagle wyrosła duża grupa turystów i nie było okazji porozmawiania z kasjerką o tej niewątpliwie ciekawej opcji wjazdu do kraju Łukaszenki.
W Druskiennikach oprócz nowoczesnych sanatoriów i hoteli można spotkać również klimatyczne dawne drewniane domki. Robią one fajne wrażenie.

13.jpg



14.jpg



15.jpg



16.jpg



17.jpg



18.jpg


Ciekawostką Druskiennik są muzyczne fontanny. Nie są one za wybitne, ich „taniec” praktycznie nie ma nic wspólnego ze słyszaną muzyką, ale i tak potrafią przyciągnąć sporo osób. Hitem dla odwiedzających jest wielka kula (w dotyku kamienna), którą można poruszyć nie używając prawie siły. Niby nie była przymocowana niczym do podłoża, a nie wypadała ze swojego miejsca i była ruchoma. Zagadka do rozwiązania.

19.jpg



20.jpg



21.jpg



22.jpg


Jeśli komuś szybko znudzi się w Druskiennikach, może wybrać się na rejsy po Niemnie i popływać albo w rejonie miasta, albo wybrać się do fajnego kościoła w Liszkowie. Trzygodzinna wycieczka do Liszkowa kosztuje 12 euro, ale warto poświęcić ten czas i kwotę. Podróż jak to podróż – pierwsze minuty są fajne, ale potem to już się tylko płynie i płynie po rzece myśląc, kiedy rejs się w końcu skończy.

23.jpg



24.jpg


Po dopłynięciu jeszcze kilka minut spaceru i znajdujemy się w kompleksie budowli. Przewodniczka była jedna, ale biegle mówiła po litewsku, rosyjsku i polsku. Ja byłem jedynym turystą z Polski, więc miałem u niej pewne fory. Wyjaśniła mi, że kościół w Liszkowie ma bogatą historię, służył również jako klasztor dominikanom, nazywających się „psami Pana”. Co ciekawe, stanowił również miejsce odosobnienia dla księży, którzy nie dochowali czystości cielesnej. Obecnie we wsi Liszkowo mieszka około 30 osób, które nie chcą wyprowadzić się i żyją w swojej wspólnocie.
Kościół wewnątrz jest bogato zdobiony, a ciekawostką są oryginalne stare ławy kościelne z ornamentami nawiązującymi do „psów Pana”.

25.jpg



26.jpg



27.jpg



28.jpg


W podziemiach kościoła znajduje się niewielkie muzeum ze starymi szatami liturgicznymi i wyposażeniem kościelnym. Widoczne są również trumny ze szkieletami księży i mnichów.

29.jpg



30.jpg



31.jpg



32.jpg


Nieco ukryte jest kilka fotografii dokumentujących wizytę w Liszkowie prezydentów Litwy i Polski z 1 grudnia 2000r. Polskę reprezentował Aleksander Kwaśniewski, a jak wiadomo, tego polityka często dopadały różnego rodzaju choroby filipińskie, bóle goleni, czy pomroczności jasne. Na zdjęciach widać, że „Kwachu” musiał być nieźle zaprawiony odpowiednimi płynami … Wystarczyło spojrzeć w oczy i widać było kolejny napad choroby filipińskiej. Darem od Kwaśniewskiego dla kościoła w Liszkowie był kielich liturgiczny.

33.jpg



34.jpg



35.jpg



36.jpg



37.jpg



38.jpg


Po powrocie do Druskiennik poszwędałem się jeszcze po mieście napotykając kilka fajnych miejsc.

39.jpg



40.jpg



41.jpg



42.jpg



43.jpg



44.jpg



45.jpg



46.jpg



Podróż do Wilna zajęła około 2 godzin, a na dworcu zobaczyłem, jak pomysłowo można przewozić rowery. Wiele autokarów miało takie mocowania i to najlepiej świadczy o tym, że Litwa mocno stawia na turystykę rowerową. W informacji turystycznej w Wilnie można otrzymać różne foldery na temat zwiedzania rowerami okolic stolicy Litwy.

47.jpg


Podsumowując cały pobyt na Litwie mogę ocenić go następująco: Wilno – na wielki plus, Soleczniki – na minus, Druskienniki – na duży plus, Liszków – na plus. Dojazd LuxExpressem bardzo tani, noclegi w pokoju jednoosobowym z łazienką za 87 euro za trzy noce. Zakupy w supermarketach w cenach podobnych do polskich i w wyższych. Jedźcie na Litwę. Warto.

48.jpg

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

szalona-ostryga 21 czerwca 2019 20:29 Odpowiedz
Druskienniki, fajne miasto na dwa dni. Jeden dzień moczyć się w Aquaparku, s drugi pozwiedzać miasteczko i okolice :)Relacja fajna, dużo zdjęć :)
beata65 30 czerwca 2019 10:53 Odpowiedz
Polecam jeszcze park linowy, zabawa dla całej rodziny z odrobiną adrenaliny. Warto!
e-prezes 23 lipca 2019 14:03 Odpowiedz
Przekonałeś, choć do Druskiennik zbytnio nie trzeba. Jeszcze się tam z rodziną przejadę.A co do wjazdu bezwizowego za 5 € to pewnie tak jak u nas - do strefy grodzieńskiej. Tylko kwota jakaś niższa.