Na Ukrainie byłem już kilkanaście razy, ale jakoś tak się składało, że w rejonach dalszych, niż bliższych naszej granicy. Ostatnio nadrabiałem to wyruszając z Medyki na jednodniówki zwiedzając Mościska, Sambor, Sądową Wisznię i Gródek. Aż w końcu zdecydowałem się na Lwów – na cztery dni we Lwowie. Znów podziękowania dla Neobusa, który dowiózł mnie z mojego miasta do Medyki za 7 złotych (RT). Z granicy do Lwowa dojechałem marszrutką (poniżej 10 zł) i tym samym znalazłem się w mieście, w którym była zapewne większość z was. Warto wspomnieć, że zdecydowana większość marszrutek z granicy dojeżdża do Dworca Zachodniego (Zapadnego), leżącego w pobliżu dużego centrum handlowego Metro. Stamtąd można prosto dojechać do centrum miasta, ponieważ większość autobusików tam właśnie podąża z pobliskiego przystanku. Mój pobyt we Lwowie był bardzo intensywny, wiele zobaczyłem, przemierzyłem kilkadziesiąt kilometrów i jestem bardzo zadowolony z wyjazdu. Opisów Lwowa jest w internecie sporo, więc wiedziałem mniej więcej, co zobaczyć, ale jak to zawsze ja, wybrałem takie rzeczy, o których nikt nie słyszał. Ze wstydem muszę przyznać, że Lwów kojarzył mi się z niewielkim, tak na oko 150-tysięczym zabytkowym miasteczkiem, więc byłem bardzo zdziwiony, że mieszka w nim ponad 700 tysięcy ludzi. Miasto jest częściowo zabytkowe, a częściowo dosyć nowoczesne. Zdecydowanie starsza część Lwowa jest bardziej pociągająca. Mnóstwo świątyń, klimatyczny rynek, stare kamienice potrafią urzec. Zacznijmy więc od oczywistej oczywistości we Lwowie, czyli od rynku otoczonego ponad czterdziestoma kamienicami. Mimo pandemii było mnóstwo turystów i tubylców.
Kafejki, sklepy z pamiątkami, muzea, bary itp. można znaleźć na każdym rynku, więc i na lwowskim jest ich pod dostatkiem. Podobnie wyglądają sąsiednie klimatyczne uliczki. Skusiłem się na wizytę w tzw. włoskim podwórku, czyli podobno ładnym podwórzu z restauracją. Cóż, spodziewałem się więcej po tym miejscu. Bardziej niż podwórko zaciekawiło mnie ukazanie na fotosach trochę bardziej ludzkiej strony wojska i wojny.
Kaplica Boimów to tajemniczy, czarny budynek z XVII wieku, zamknięty niestety na kłódkę, więc o jego zwiedzeniu można raczej zapomnieć.
Tuż obok kaplicy znajduje się bardzo polska Bazylika Metropolitalna. Część mszy jest po polsku, w środku można znaleźć mnóstwo naszych akcentów i czuć, że ta świątynia jest ważnym ośrodkiem życia polonijnego.
W centrum miasta można znaleźć jeszcze kilka świątyń różnych wyznań. Stare, imponujące, bogato wyposażone i zdobione, często z ciekawą historią. Nie będę ich opisywać, niech te kilka zdjęć je przedstawi.
Kolejny punkt must see to budynek Opery Lwowskiej. Podobno piękny w środku, wzruszy dusze artystyczne, ale mi nie udało się do niego dostać. Trzykrotnie pocałowałem klamkę, więc odpuściłem sobie kolejne próby. Z zewnątrz prezentuje się oczywiście bardzo ładnie, by nie powiedzieć monumentalnie.
Internety polecają również wizytę w dawnym kasynie, nazywanym obecnie Domem Naukowców. Faktycznie, ładny w środku, jest obiektem pielgrzymek turystów i osób szukających ładnych ujęć. Trzeba poczekać trochę, żeby na spokojnie uwiecznić na zdjęciu pustą przestrzeń. Acha – można jeszcze wstąpić do restauracji, której sama nazwa sugeruje, że może być drogo (Fellner&Helmer), ale oglądając menu w internecie nie spadnie się z krzesła z powodu szoku cenowego.
Kolejną oczywistą oczywistością do odwiedzenia we Lwowie jest Cmentarz Łyczakowski. Mnóstwo polskiej historii, często trudna wspólna przeszłość polsko-ukraińska, obok siebie leżą ofiary walk po obu stronach. Dla nas najbardziej znanym fragmentem tego cmentarza jest tzw. Cmentarz Orląt Lwowskich, czyli kilkunasto- lub dwudziestokilkuletnich dziewcząt i młodzieńców, którzy zginęli w walkach o polski Lwów. Cmentarz, kiedyś zrujnowany, obecnie ładnie odrestaurowany rzuca się w oczy z daleka. Co ciekawe, oprócz grobów polskich, można dostrzec pomniki poświęcone m.in. żołnierzom amerykańskim i francuskim. Największe spory toczone były (i niestety są) o posągi lwów, jako symbolu władzy Polaków nad Ukraińcami. Obecnie są one zasłonięte.
Na Cmentarzu Łyczakowskim rzucają się w oczy dawne polskie grobowce. Jest ich wiele, podobnie jak mogił zasłużonych Ukraińców.
Tom Stedd napisał:Niedaleko od siebie spoczywają Maria Konopnicka i Iwan Franko, jeden z najwybitniejszych poetów ukraińskich.Oraz Stefan Banach - wybitny polski matematyk. Jego grób znajduje się z lewej strony grobu Marii Konopnickiej.
Znów podziękowania dla Neobusa, który dowiózł mnie z mojego miasta do Medyki za 7 złotych (RT). Z granicy do Lwowa dojechałem marszrutką (poniżej 10 zł) i tym samym znalazłem się w mieście, w którym była zapewne większość z was. Warto wspomnieć, że zdecydowana większość marszrutek z granicy dojeżdża do Dworca Zachodniego (Zapadnego), leżącego w pobliżu dużego centrum handlowego Metro. Stamtąd można prosto dojechać do centrum miasta, ponieważ większość autobusików tam właśnie podąża z pobliskiego przystanku.
Mój pobyt we Lwowie był bardzo intensywny, wiele zobaczyłem, przemierzyłem kilkadziesiąt kilometrów i jestem bardzo zadowolony z wyjazdu. Opisów Lwowa jest w internecie sporo, więc wiedziałem mniej więcej, co zobaczyć, ale jak to zawsze ja, wybrałem takie rzeczy, o których nikt nie słyszał.
Ze wstydem muszę przyznać, że Lwów kojarzył mi się z niewielkim, tak na oko 150-tysięczym zabytkowym miasteczkiem, więc byłem bardzo zdziwiony, że mieszka w nim ponad 700 tysięcy ludzi. Miasto jest częściowo zabytkowe, a częściowo dosyć nowoczesne. Zdecydowanie starsza część Lwowa jest bardziej pociągająca. Mnóstwo świątyń, klimatyczny rynek, stare kamienice potrafią urzec. Zacznijmy więc od oczywistej oczywistości we Lwowie, czyli od rynku otoczonego ponad czterdziestoma kamienicami. Mimo pandemii było mnóstwo turystów i tubylców.
Kafejki, sklepy z pamiątkami, muzea, bary itp. można znaleźć na każdym rynku, więc i na lwowskim jest ich pod dostatkiem. Podobnie wyglądają sąsiednie klimatyczne uliczki. Skusiłem się na wizytę w tzw. włoskim podwórku, czyli podobno ładnym podwórzu z restauracją. Cóż, spodziewałem się więcej po tym miejscu. Bardziej niż podwórko zaciekawiło mnie ukazanie na fotosach trochę bardziej ludzkiej strony wojska i wojny.
Kaplica Boimów to tajemniczy, czarny budynek z XVII wieku, zamknięty niestety na kłódkę, więc o jego zwiedzeniu można raczej zapomnieć.
Tuż obok kaplicy znajduje się bardzo polska Bazylika Metropolitalna. Część mszy jest po polsku, w środku można znaleźć mnóstwo naszych akcentów i czuć, że ta świątynia jest ważnym ośrodkiem życia polonijnego.
W centrum miasta można znaleźć jeszcze kilka świątyń różnych wyznań. Stare, imponujące, bogato wyposażone i zdobione, często z ciekawą historią. Nie będę ich opisywać, niech te kilka zdjęć je przedstawi.
Kolejny punkt must see to budynek Opery Lwowskiej. Podobno piękny w środku, wzruszy dusze artystyczne, ale mi nie udało się do niego dostać. Trzykrotnie pocałowałem klamkę, więc odpuściłem sobie kolejne próby. Z zewnątrz prezentuje się oczywiście bardzo ładnie, by nie powiedzieć monumentalnie.
Internety polecają również wizytę w dawnym kasynie, nazywanym obecnie Domem Naukowców. Faktycznie, ładny w środku, jest obiektem pielgrzymek turystów i osób szukających ładnych ujęć. Trzeba poczekać trochę, żeby na spokojnie uwiecznić na zdjęciu pustą przestrzeń. Acha – można jeszcze wstąpić do restauracji, której sama nazwa sugeruje, że może być drogo (Fellner&Helmer), ale oglądając menu w internecie nie spadnie się z krzesła z powodu szoku cenowego.
Kolejną oczywistą oczywistością do odwiedzenia we Lwowie jest Cmentarz Łyczakowski. Mnóstwo polskiej historii, często trudna wspólna przeszłość polsko-ukraińska, obok siebie leżą ofiary walk po obu stronach. Dla nas najbardziej znanym fragmentem tego cmentarza jest tzw. Cmentarz Orląt Lwowskich, czyli kilkunasto- lub dwudziestokilkuletnich dziewcząt i młodzieńców, którzy zginęli w walkach o polski Lwów. Cmentarz, kiedyś zrujnowany, obecnie ładnie odrestaurowany rzuca się w oczy z daleka. Co ciekawe, oprócz grobów polskich, można dostrzec pomniki poświęcone m.in. żołnierzom amerykańskim i francuskim. Największe spory toczone były (i niestety są) o posągi lwów, jako symbolu władzy Polaków nad Ukraińcami. Obecnie są one zasłonięte.
Na Cmentarzu Łyczakowskim rzucają się w oczy dawne polskie grobowce. Jest ich wiele, podobnie jak mogił zasłużonych Ukraińców.