Niedaleko od siebie spoczywają Maria Konopnicka i Iwan Franko, jeden z najwybitniejszych poetów ukraińskich.
Na mnie bardzo duże wrażenie wywarły mogiły żołnierzy ukraińskich poległych w walce w ATO, czyli wojnie ukraińsko-rosyjskiej na zachodzie Ukrainy. Groby są ze zdjęciami, często z krótkimi opisami życia żołnierzy lub miejsca śmierci. Widziałem, jak matka zajmowała się grobem syna, ciągle rozmawiając z nim …
Ciekawostka historyczna z Cmentarza Łyczakowskiego, oczywiście z polskiego sektora:
Wysoki Zamek – dumnie to brzmi, prawda? Postanowiłem go zobaczyć. Wchodzi się do parku, idzie się pod górę, pod górę, pod górę, mija się fragment muru, by znaleźć się ostatecznie na szczycie. Nie, zamku tam nie ma, jest platforma widokowa i widok na miasto, według mnie bardzo przeciętny. Może źle trafiłem, bo Internety zachwycają się widokami przy zachodzie słońca.
Kolejny punkt warty podobno obejrzenia to podwórko zagubionych zabawek. Jest na mapach w Google, chodzę więc od lewej, od prawej, z przodu, z tyłu, ludzie mieszkający w okolicy nic nie słyszeli o czymś takim, kierują mnie gdzie indziej, ale uparłem się i wreszcie spytałem jakiejś pani żulerki o to miejsce. Stwierdziła, że to to podwórko, na którym staliśmy, a podwórko/muzeum już nie istnieje. Tylko czy wiedziała, co mówi? A to miejsce wygląda obecnie tak:
Ostatnie moje miejsce z listy must see to Browarnia Lwowska, czyli browar i działające przy nim muzeum. Trzeba przyznać, że to bardzo ciekawe miejsce, chociaż nie można zwiedzać niestety samej wytwórni piwa, a jedynie muzeum (dla porównania w Czernihowie można zwiedzać kapitalny browar i zrobić zapasy przepysznego piwa). W muzeum można wypożyczyć audiobook po polsku, ale czy warto? Spora część eksponatów jest nadzwyczaj łatwa w odbiorze. W tle leci słynna piosenka „Tylko we Lwowie…”, a ściany przyozdobione są bohaterami filmów komediowych Szczepciem i Tońciem.
Po części historycznej można przejść do ciekawie zaaranżowanego baru i oddać się degustacji miejscowych wyrobów. Za około 7,5 zł dostaje się do spróbowania zestaw czterech piw, oczywiście w kuflach o małej pojemności. Prezentuje się on nadzwyczaj miło.
Płacąc około 5 zł można skonsumować taki zestaw:
Zatem co oczywiste we Lwowie, to już było za mną. Pora zacząć opowieść o miejscach, gdzie niewielu dociera. Zacznijmy jak najbardziej poważnie, bo od wizyty w tzw. Muzeum NKWD, czyli dawnym więzieniu i areszcie, katowni w czasach wojennych i powojennych. Komuniści, którzy opanowali Lwów po porozumieniu Ribbentrop-Mołotow, zgromadzili w więzieniu wrogów ludu, czyli inteligencję, kupców i innych przedstawicieli klasy nierobotniczej. Wycofując się praktycznie jednego dnia dokonali mordu na wszystkich więźniach politycznych, wcześniej wypuszczając kryminalistów.
W Muzeum NKWD miałem „przyjemność” porozmawiania z pracującą tam panią, która wprawdzie bardzo dobrze mówiła po polsku, ale jednocześnie była nastawiona mocno nacjonalistycznie i proukraińsko, wychwalając zasługi Stiepana Bandery (który notabene przebywał w tym więzieniu) i umniejszając rolę Polski i Polaków w historii Lwowa. We wcześniejszym fragmencie relacji wstawiłem zdjęcie poświęcone zamordowanym przez Niemców polskim profesorom. Otóż według niej mord został dokonany dlatego, że współpracowali oni z komunistami, a nie dlatego, że byli Polakami i inteligencją. „Panie, wystarczy poczytać” – dodała ostro. Rozmowa z nią zajęła dobre pół godziny, poznałem cenne spojrzenie na relacje polsko-ukraińskie z tej drugiej strony. Mimo naszej często trudnej rozmowy (a może właśnie dzięki niej?) zaprowadziła mnie także na piętra, które nie są szerzej udostępniane turystom. Na koniec, gdy zrobiłem poniższe zdjęcie, moja rozmówczyni rozwaliła mnie stwierdzeniem: „Teraz to będzie pan rozpowiadał, jak to Ukraińcy mordowali Polaków”. Bez komentarza.
Poważności ciąg dalszy. W centrum miasta znajdują się vis-a-vis dwa miejsca upamiętniające dramat getta i Żydów (nie tylko lwowskich) oraz ofiar komunizmu. Pierwsze to memoriał-muzeum reżimów totalitarnych. Najważniejsze informacje o getcie (trzecie największe w Europie) i jego dramacie umieszczone są przed wejściem na tablicach, a za opłatą można wejść na teren przypominający wjazd do obozu koncentracyjnego. Znajdują się na nim m.in. baraki i wieże strażnicze, jednak wstęp do nich nie był możliwy.
Po drugiej stronie ulicy usytuowany jest pamiątkowy monument i kilkanaście tablic upamiętniających rodziny żydowskie. Szczególnie jedna z nich rzuca się w oczy.
Kontynuujmy wycieczkę „na smutno”. Mniej znany, niż Cmentarz Łyczakowski, jest Cmentarz Janowski w dzielnicy Kleparów. Podczas mojej wizyty młodzież z Polski porządkowała teren, a Telewizja Polska kręciła materiał filmowy o nekropolii. Pochodziłem, popatrzyłem na nagrobki, aż wreszcie zaczepiłem jednego ze starszych Polaków, którzy dbają o polską pamięć na tym cmentarzu. Od słowa do słowa i oprowadził mnie po kilku ciekawych miejscach.
Na Cmentarzu Janowskim znów obok siebie leżą ofiary walk polsko-ukraińskich. Obecnie trwają prace konserwatorskie związane z grobami polskich lotników poległych w latach trzydziestych.
Tom Stedd napisał:Niedaleko od siebie spoczywają Maria Konopnicka i Iwan Franko, jeden z najwybitniejszych poetów ukraińskich.Oraz Stefan Banach - wybitny polski matematyk. Jego grób znajduje się z lewej strony grobu Marii Konopnickiej.
Niedaleko od siebie spoczywają Maria Konopnicka i Iwan Franko, jeden z najwybitniejszych poetów ukraińskich.
Na mnie bardzo duże wrażenie wywarły mogiły żołnierzy ukraińskich poległych w walce w ATO, czyli wojnie ukraińsko-rosyjskiej na zachodzie Ukrainy. Groby są ze zdjęciami, często z krótkimi opisami życia żołnierzy lub miejsca śmierci. Widziałem, jak matka zajmowała się grobem syna, ciągle rozmawiając z nim …
Ciekawostka historyczna z Cmentarza Łyczakowskiego, oczywiście z polskiego sektora:
Wysoki Zamek – dumnie to brzmi, prawda? Postanowiłem go zobaczyć. Wchodzi się do parku, idzie się pod górę, pod górę, pod górę, mija się fragment muru, by znaleźć się ostatecznie na szczycie. Nie, zamku tam nie ma, jest platforma widokowa i widok na miasto, według mnie bardzo przeciętny. Może źle trafiłem, bo Internety zachwycają się widokami przy zachodzie słońca.
Kolejny punkt warty podobno obejrzenia to podwórko zagubionych zabawek. Jest na mapach w Google, chodzę więc od lewej, od prawej, z przodu, z tyłu, ludzie mieszkający w okolicy nic nie słyszeli o czymś takim, kierują mnie gdzie indziej, ale uparłem się i wreszcie spytałem jakiejś pani żulerki o to miejsce. Stwierdziła, że to to podwórko, na którym staliśmy, a podwórko/muzeum już nie istnieje. Tylko czy wiedziała, co mówi? A to miejsce wygląda obecnie tak:
Ostatnie moje miejsce z listy must see to Browarnia Lwowska, czyli browar i działające przy nim muzeum. Trzeba przyznać, że to bardzo ciekawe miejsce, chociaż nie można zwiedzać niestety samej wytwórni piwa, a jedynie muzeum (dla porównania w Czernihowie można zwiedzać kapitalny browar i zrobić zapasy przepysznego piwa). W muzeum można wypożyczyć audiobook po polsku, ale czy warto? Spora część eksponatów jest nadzwyczaj łatwa w odbiorze. W tle leci słynna piosenka „Tylko we Lwowie…”, a ściany przyozdobione są bohaterami filmów komediowych Szczepciem i Tońciem.
Po części historycznej można przejść do ciekawie zaaranżowanego baru i oddać się degustacji miejscowych wyrobów. Za około 7,5 zł dostaje się do spróbowania zestaw czterech piw, oczywiście w kuflach o małej pojemności. Prezentuje się on nadzwyczaj miło.
Płacąc około 5 zł można skonsumować taki zestaw:
Zatem co oczywiste we Lwowie, to już było za mną. Pora zacząć opowieść o miejscach, gdzie niewielu dociera. Zacznijmy jak najbardziej poważnie, bo od wizyty w tzw. Muzeum NKWD, czyli dawnym więzieniu i areszcie, katowni w czasach wojennych i powojennych. Komuniści, którzy opanowali Lwów po porozumieniu Ribbentrop-Mołotow, zgromadzili w więzieniu wrogów ludu, czyli inteligencję, kupców i innych przedstawicieli klasy nierobotniczej. Wycofując się praktycznie jednego dnia dokonali mordu na wszystkich więźniach politycznych, wcześniej wypuszczając kryminalistów.
W Muzeum NKWD miałem „przyjemność” porozmawiania z pracującą tam panią, która wprawdzie bardzo dobrze mówiła po polsku, ale jednocześnie była nastawiona mocno nacjonalistycznie i proukraińsko, wychwalając zasługi Stiepana Bandery (który notabene przebywał w tym więzieniu) i umniejszając rolę Polski i Polaków w historii Lwowa. We wcześniejszym fragmencie relacji wstawiłem zdjęcie poświęcone zamordowanym przez Niemców polskim profesorom. Otóż według niej mord został dokonany dlatego, że współpracowali oni z komunistami, a nie dlatego, że byli Polakami i inteligencją. „Panie, wystarczy poczytać” – dodała ostro.
Rozmowa z nią zajęła dobre pół godziny, poznałem cenne spojrzenie na relacje polsko-ukraińskie z tej drugiej strony. Mimo naszej często trudnej rozmowy (a może właśnie dzięki niej?) zaprowadziła mnie także na piętra, które nie są szerzej udostępniane turystom. Na koniec, gdy zrobiłem poniższe zdjęcie, moja rozmówczyni rozwaliła mnie stwierdzeniem: „Teraz to będzie pan rozpowiadał, jak to Ukraińcy mordowali Polaków”. Bez komentarza.
Poważności ciąg dalszy. W centrum miasta znajdują się vis-a-vis dwa miejsca upamiętniające dramat getta i Żydów (nie tylko lwowskich) oraz ofiar komunizmu. Pierwsze to memoriał-muzeum reżimów totalitarnych. Najważniejsze informacje o getcie (trzecie największe w Europie) i jego dramacie umieszczone są przed wejściem na tablicach, a za opłatą można wejść na teren przypominający wjazd do obozu koncentracyjnego. Znajdują się na nim m.in. baraki i wieże strażnicze, jednak wstęp do nich nie był możliwy.
Po drugiej stronie ulicy usytuowany jest pamiątkowy monument i kilkanaście tablic upamiętniających rodziny żydowskie. Szczególnie jedna z nich rzuca się w oczy.
Kontynuujmy wycieczkę „na smutno”. Mniej znany, niż Cmentarz Łyczakowski, jest Cmentarz Janowski w dzielnicy Kleparów. Podczas mojej wizyty młodzież z Polski porządkowała teren, a Telewizja Polska kręciła materiał filmowy o nekropolii. Pochodziłem, popatrzyłem na nagrobki, aż wreszcie zaczepiłem jednego ze starszych Polaków, którzy dbają o polską pamięć na tym cmentarzu. Od słowa do słowa i oprowadził mnie po kilku ciekawych miejscach.
Na Cmentarzu Janowskim znów obok siebie leżą ofiary walk polsko-ukraińskich. Obecnie trwają prace konserwatorskie związane z grobami polskich lotników poległych w latach trzydziestych.